Wernisaż: 4 listopada godz. 20:00
Wystawa: 5.11 24.11
Kurator: Magdalena Kownacka
Na wystawie wita nas tańczšca kobieta. Jej syntetyczna, grubo ciosana postać w gecie rytualnego tańca wojennego gniecie stopami rozlane na ziemi jajka. Symbol odrodzenia i nowego życia deptany jest przez brutalnš i niezgrabnš postać kobiecš. Ręce zacinięte w pięć unosi w górę. Szeroko otwarte oczy wpatrujš się w nas prowokacyjnie. Nie wiem czy wykrzywione usta to bardziej cynizm czy gniew. Tytułowa ludzka rzecz to usprawiedliwienie błędów i win. Wyraz akceptacji niedoskonałoci natury człowieka jego emocjonalnoci, chwiejnej psychiki, chwilowych szaleństw i grzechów. Ludzka rzecz wyznacza cienkš granicę między jeszcze akceptowalnym zachowaniem, a przepaciš społecznego wykluczenia. Istnienie ludzkiej rzeczy zezwala na negocjowanie norm i zakazów. Jest gwarantem przebaczenia i pobłażliwoci bramš do samoakceptacji. Jest też wyrazem egotyzmu ludzkiego rozumu, lub jak chcš niektórzy - humanizmu.
Najnowsze realizacje Karoliny Jabłońskiej to czarne, syntetyczne figury wycięte z płyt i zestawione w grupy. Sš to rzeby malarki, więc przestrzeń sprowadzona jest do krzyżujšcych się ze sobš płaskich form, które przesuwajš się wokół rodkowej osi każdej z grup obiektów. Nie ma tu bryły, a jedynie sylwetki w przestrzeni. Charakter figur opisuje gest i jego dynamika. To one nadajš im znaczenia i budujš relacje. Dialogi na gesty i pozy układajš się w opowieć, która dopełnia się w zależnoci od kšta naszego patrzenia. Tłem dla figur Jabłońskiej jest ceglana barwa cian galerii. Dzięki niej przestrzenne figury wracajš w obszar malarstwa układajšc się w ornamentalne pasy przypominajšce greckie malarstwo wazowe lub skalnš jaskinię. To być może zaskakujšce otoczenie dla prac artystki, której malarstwo zazwyczaj kojarzone jest z Celnikiem Rousseau i estetykš horroru klasy B. Jednak to co uderzajšce w jej najnowszych realizacjach, to obecnoć wykreowanego przez artystkę, powtarzalnego kanonu przedstawień, syntetyczna umownoć, ornamentalnoć i narracyjnoć. Paradoksalnie obiekty przestrzenne Jabłońskiej sš dopełnieniem i konsekwencjš jej malarskiego stylu buntem wobec malarskiej iluzji przestrzeni i realizmu. Patrzšc na jej prace czuję się jakbym oglšdała ilustracje w przewodniku po odległych w czasie kulturach. Przestrzeń i wizerunki nabierajš magicznych funkcji. Sprawiajš wrażenie porzuconych rekwizytów i symboli neopogańskich rytuałów.
Schodzšc schodkami w dół trafiamy do mniejszej sali, w której znajdujš się obrazy. W wiecie tych płócien nie ma wiatłocienia i perspektywy. Figury ludzkie sš płaskie i uproszczone. Majš wielkie dłonie, niezgrabne stopy i twarze przypominajšce maski zastygłe w znaczšcym grymasie. Wyrazy twarzy i gesty sš jednoznaczne. Podobnie otoczenie. Znaczenia poszczególnych scen definiowane sš dosadnie. Przestrzeń pomieszczenia zamykajš dwa duże płótna - wyobrażenia walki i libacji. Bardzo klasyczne motywy: wojna i zabawa. Te podstawowe społeczne rytuały mieszajš się z alegoriami emocji: strachu, smutku, gniewu i radoci. Jednak Jabłońska płata okrutne żarty swoim bohaterom. Na grzbiecie bestii siedzi domowy kot. Płaczšcej kobiecie wesoła żółć parasola odbiera prawo do współczucia. Orgiastyczna scena z lwem jest raczej senna i leniwa. Z uderzonej pięciš twarzy wypada rój pięknych, owadzich zębów. Jednš z głównych bohaterek obrazów Jabłońskiej jest ona sama, a właciwie jej uproszczony wizerunek, z charakterystycznymi długimi brwiami, szerokš twarzš i zaczesanymi do tyłu włosami. Jednak nie sposób wyczuć, czy jej obrazy oparte sš na osobistych przeżyciach, czy traktuje swój wizerunek jako kolejnš postać swoich opowieci. Tym bardziej, że obrazy te, przez przyjętš konwencję stylistycznš umownoć form i przestrzeni, bezczasowoć i bezcielesnoć, tworzš bezpieczny dystans. Nie współczujemy i nie boimy się naprawdę. Oglšdamy przedstawione przez Jabłońskš emocje tak, jakbymy oglšdali przyszpilone w gablotach motyle.
Wracamy ponownie do tańczšcej na jajkach, jak na rozżarzonych węglach, artystki, aby przez wšski przesmyk dostać się do pomieszczenia w którym drobne rysunki malowane od szablonu czarnym sprayem, przynoszš rytmicznie kolejne przedstawienia: kopulujšce lwy, trzy Gracje, zbliżenie krzyczšcej twarzy, dama w czapce z kota, dwugłowa postać, męskie nagie nogi wygięte w dziwnym tańcu. Rysunki podobnie jak obrazy sš bardzo syntetyczne. Urzekajš swojš dekoracyjnociš i subtelnociš wykonania. Mimo odrębnoci poszczególnych przedstawień tworzš pulsujšce rytmy. Sš jak kadry z filmu animowanego opowiadajšcego o ludowych rytuałach. Mitologiczne wštki przeplatajš się z przedstawieniami w stylu lat 20. XX wieku. Ich kompozycja przypomina filmowe storyboardy i efekty montażowe. Plan ogólny detal oko patrzšcego. Powraca w nich temat walki, pożšdania, mierci i tańca. Uproszczony do znaku obraz staje się ornamentalny. Lęk, agresja i chorobliwa fascynacja sš materiš dla tego baniowego fryzu. Instynkt reprodukcji i przetrwania, piękno i rywalizacja, ciekawskie oko patrzšcego to wszystko staje się elementem szczególnej dekoracji. Człowiek od tysišcleci podryguje w tym samym tańcu wszystko jedno w jakiej stylistycznie sukience. Uwikłany w archetypiczne schematy działania jest wcišż fascynujšcy mimo powszechnoci i powtarzalnoci mechanizmów które wprawiajš go w ruch.
Realizacje Jabłońskiej chwytajš kulminacyjny moment zdarzeń, w którym kat i ofiara stajš się jednym. Opozycyjne emocje w ułamku sekundy splatajš się ze sobš. W tej krótkiej chwili ważš się racje instynktu i rozumu. Stworzona przez Karolinę Jabłońskš przestrzeń to kolekcja emocji. Możemy w niej oglšdać poszczególne okazy psychicznych schematów i ich jednostkowych realizacji. Artystka kataloguje zapomniane bšd wyparte wspomnienia, obrazy ze snów, fantazji, które układa w ornamenty. I tak jak powracajšca w jej twórczoci postać dwugłowego Janusa łšczy przeszłoć z przyszłociš.
|